Jak rozwiązać dylematy stojąc przed wyborem właściwej ścieżki zawodowej, jak pogodzić pracę z nauką, wyjazdami szkoleniowymi i wyścigiem szczurów - nie zatracając przy tym siebie, a wręcz przeciwnie, kształtując w sobie siłę i wytrwałość?
Kilka dni temu dostałem e-maila od młodego człowieka u progu kulinarnej kariery zawodowej. Stoi on - podobnie jak ogromna rzesza młodych ludzi - przed dylematem wyboru właściwej drogi. Jako człowiek ze stażem w życiu zarówno prywatnym, jak i zawodowym, zacząłem się zastanawiać, jak potoczyłyby się moje losy, gdybym miał możliwość cofnąć się w tunelu czasoprzestrzeni. Co wydarzyłoby się, gdybym 20 lat temu nie wrócił z Francji do Ojczyzny? Jakim byłbym człowiekiem i jakim kucharzem, gdybym próbował mniej, niż próbowałem, starał się więcej - niż starałem. Czy kiedyś mieliśmy takie możliwości i szanse rozwoju, jak dzisiejszy kucharski narybek?
Piszę do Pana ponieważ bardzo cenię Pana zdanie i chciałbym poradzić się w kilku kwestiach. Kończę właśnie szkołę gastronomiczną i tak na prawdę nie wiem co dalej, czy poświęcić się całkowicie pracy w branży (kończę profil- kucharz), bardzo ważny jest dla mnie rozwój, czy iść na studia? Zastanawiam się ponieważ w Krakowie nie ma stricte szkoły/ uczelni gastronomicznej a i kierunki na pozostałych uczelniach nie łączą się z pracą w zawodzie kucharz. Nie chcę czegoś stracić (…) Bo jeśli mam iść na studia, to muszę je pogodzić z pracą. Nie chcę stracić kilku lat na uczelni, nie rozwijając się zawodowo. I tu pojawia się obawa, że albo zaniedbam pracę albo studia. Jaką podjąć decyzję? (…) Słyszałem, że krąży swoista zasada albo raczej teoria aby nie "siedzieć" zbyt długo w jednym miejscu. Czy to znaczy że miejsce pracy powinno się zmieniać co rok? co 2 lata? (…) Czy moje przekonanie, że powinno się wyjechać za granicę na jakiś czas aby zobaczyć inny styl pracy, inną kulturę i w reszcie inną kuchnię - jest słuszne? Chciałbym wybrać dobrą drogę w zawodzie, który jest taki szeroki i tak wymagający wiedzy i umiejętności. (…)
Ten wpis kieruję do Młodych Adeptów Sztuki Kulinarnej.
Wykształcenie jest potrzebne
Niewątpliwie, w dzisiejszych czasach sprawą ważną jest wykształcenie. To furtka do wielu spraw, które mogą się pojawić na przestrzeni lat w zawodowym życiu. Inwestycja, która zaprocentuje w nieoczekiwanym momencie. Nie mówiąc już o znajomości choćby jednego języka obcego, który przydaje się podczas zagranicznych szkoleń, kontaktów z obcojęzycznymi szefami kuchni, czy chociażby konwersacji z zagranicznymi gośćmi w waszej restauracji.
Niezależnie od tego, gdzie się znajdziecie, musicie mieć świadomość, że pogodzenie pracy zawodowej ze studiami nie jest rzeczą łatwą. Rozważcie jednak opcję poświęcenia się nauce, jeśli tylko środki pozwalają na takie rozwiązanie. Praca nie ucieknie, a powrót na studia zawsze jest trudniejszy. Równoległa kontynuacja pracy zawodowej jest możliwa, wszystko zależy od tego gdzie i jak poukładacie sobie temat z pracodawcą. Poza tym studia nie wykluczają chociażby zagranicznych staży w okresie wakacyjnym.
Z kwiatka na kwiatek, czyli rzecz o wszechstronności
Częsta zmiana pracy – ma swoje dwa oblicza. Możliwość poznania różnorodnych stylów pracy i zarządzania kuchniami to argument nie do podważenia.
Najważniejszą jednak zasadą, o której należy pamiętać, jest pozostawienie po sobie dobrej opinii, czyli przysłowiowe nie palenie za sobą mostów. Zaskakujące dla niektórych z Was może być, jak hermetyczne jest środowisko gastronomiczne i jak dużo o sobie wiemy. Osobną kwestią jest fakt, że często potencjalny pracodawca niechętnie patrzy na duże rotacje w waszym CV. Warto pamiętać, co nie jest żadną nowością, że są restauracje i restauracyjki, ludzie i ludziska. Może się okazać że miejsce, w którym się znajdziecie, będzie dla Was świątynią wiedzy i pozostaniecie tam na długo. A może być inaczej.
Obczyzna, czyli światopogląd i szybki kurs pokory
Z perspektywy lat mogę stwierdzić jedną rzecz - jeśli znajdziecie się za granicą, pukajcie tylko do drzwi najlepszych miejsc. Niezależnie od tego, co Was tam spotka, to na pewno warto. To owocuje obyciem i światopoglądem. Uczy pokory i faszeruje umysł sporą dawką praktycznej wiedzy. Przyda się jednak świadomość, że nikt nie pogłaska was tam po głowie i nie da czasu na aklimatyzację. Jednak z perspektywy lat zauważycie, jak to hartuje i jak pozytywnie wpłynie na wasze zawodowe życie.
...
Gastronomia to nie tylko kuchnia, ale ludzie, świat. Gastronomia ma wiele płaszczyzn i pól do spełnienia. Nie da się ukryć, że w kuchni potrzebna jest duża inteligencja, zmysł i praktyka. Pasja, zaangażowanie i z pewnością duża szczypta szczęścia. Jeśli te doświadczenia uda Wam się połączyć w jedną całość, stworzyć później swój autorski styl gotowania, to możecie mieć z tego naprawdę dużą satysfakcję. Niewątpliwie musicie pamiętać, aby nie nastawiać się na początku na zysk finansowy. Tylko na dużą ilość pokory.
Ja, mimo swojego wieku i doświadczenia, nadal kształcę się i podpatruję lepszych. W tym zawodzie nie ma osiadania na laurach, to ciągła praca nad doskonaleniem samego siebie.
Mądry, wyważony artykuł, choć nie do końca zgadzam się z jedną kwestią. O ile o środowisku kulinarnym wiem nie wiele, to wiem sporo o studiach. W Polsce nadal pokutuje nieuzasadnione już niczym przekonanie, że studia są ważne – że trzeba mieć mgr przed nazwiskiem. Nie trzeba – często studia, zwłaszcza w niewłaściwym kierunku, tylko po to, żeby mieć te trzy literki to strata czasu. W tym kraju magistrzy siedzą na kasach w hipermarketach, ludzie po kilku fakultetach nie mogą znaleźć pracy w żadnym z nich, pracują za psie pieniądze. Tytuł już się nie liczy tak, jak kiedyś, bo teraz mają go wszyscy, stracił na znaczeniu.
Obecnie na rynku pracy liczą się specjaliści i ludzie z doświadczeniem. Ani jednego ani drugiego nie dają studia.
Jeśli więc już studiować to w kierunku, który albo rzeczywiście nas interesuje i dokłada się do naszych pasji zawodowych, albo na kierunku stricte technicznym dla tytułu inż., po którym ewentualnie będzie praca. Odpuśćcie sobie robienie magistra socjologii, ekonomii czy europeistyki tylko dla papierka, bo to czas i pieniądze wyrzucone w błoto, te studia już nic na rynku pracy nie dają (oczywiście jeśli to Wasza pasja, to studiujcie, co chcecie).
Tak wygląda teraz nasza rzeczywistość – widzę rzesze studentów po kierunkach widmach, którzy kończą rozgoryczeni, że studia im nic nie dały. Jeśli więc chcecie studiować, przewertujcie najpierw oferty pracy i zastanówcie się, po co właściwie są studia? Dla mgr czy po to, by później móc realizować się zawodowo? I nie łudźmy się, w najbliższym czasie w Polsce i Europie nie będzie lepiej, trzeba mieć fach w garści a nie nic nie warty papierek.
Pozdrawiam,
wykładowca
Jest niewątpliwie sporo prawdy w tym, co Pani pisze.
W Polsce głównym problemem jest bardzo ograniczony zasięg kucharskich kierunków na wyższych uczelniach. W zasadzie chęć takiego studiowania wiąże się u nas z wyjazdem do Poznania.
Znam przypadki świetnych fachowców po studiach, również humanistycznych. Znam też kucharzy, którym brak papierka uniemożliwił pewne kroki , które zapragnęli poczynić.
Myślę, że dokonujący wyboru młody człowiek powinien spróbować różnych opcji – ma jeszcze dużo czasu na podjęcie decyzji, czy kształcić się, czy też wyjechać za granicę – jak również dużo czasu na to, aby z którejś z nich się wycofać jeśli uzna, że inna jest dla niego priorytetowa.
Być może poziom poznańskiej uczelni się podniósł. Ale jeszcze w 2004 roku „pracował” w mojej restauracji Club Elite człowiek który w WSGiH pana Taubera był instruktorem zawodu (takie stanowiska miała ta „uczelnia”). Szukając dodatkowej pracy trafił do mojej Elity. Po pierwszym dniu podglądania kucharzy, zorientowałem się, że pan kucharz ma kłopoty z prostymi czynnościami na stanowisku uczniowskim. Drugiego dnia nie było, jako że dostałem druczek L4-
peknięcie kości przedramienia. Zwolnienie opiewało na 28 dni.
Miałem również na praktyce dwie słuchaczki tej uczelni. Praktyka po drugim roku. Wszystkie działy restauracji, bez księgowości. Panienki przyznały się,. że startowały do wyższej szkoły policji w Szczytnie. A Gastronomiczna Alma Mater to przypadek. Po dwóch dniach praktyk (gorący okres, Polagra – targi rolnicze, 10 dni harówki) poprosiłem o dzienniczki praktyk. Zaliczyłem i podziękowałem. Panienki były ładne, jedna nawet bardzo. Ale nie kumały na poziomie praktyk szkoły zasadniczej zawodowej. Mógłbym tak długo pisać, jako że losy absolwentów tej uczelni to równoczesne problemy moich znajomych, którzy zawsze zwracali się do mnie o pomoc. Być może, po 2004 roku coś się zmieniło. Niewątpliwie atrakcyjne były praktyki na południu Europy. Tylko, że nie znam przypadku, by statystycznie były to praktyki z pożytkiem, czyli zdobytą wiedzą i praktyką.
Witam serdecznie, bardzo mnie zaciekawił wpis przez Pana Rafała. Niestety w tych czasach trudno dokonać właściwego wyboru, iść na studia czy postawić na karierę zawodową. Ja przyznam, że nie uczyłem się zawodu, bo skończyłem liceum ogólnokształcące ( można teraz gdybać , że się ojca nie posłuchało ) ale nie o tym rzecz. Poprzez wakacyjne wyjazdy za granice do pracy, moja pasja stała się zawodem który wykonuję po dziś dzień. Co do studentów WSHiG przynam rację Panu Zbyszkowi, prawdą jest że w tej szkole powinni kłaść większy nacisk na edukacje gastronomiczną i praktykę zawodu ( a nie na przysłowiowych ‘”pierdach” programowych które uzupełniają pełną liczbę wykładów i ćwiczeń wymaganych przez Ministerstwo. Nie chce tutaj oczerniać na forum Pana Rektora, ale taka jest moja subiektywna ocena. Co do kariery zagraniacą to zgadzam się z Panem Rafałem. Aktualnie zakończyłem 5-letnia karierę kucharza w Polsce. Chciałem coś zmienić, poznać nowe przepisy, poznać nowych ludzi i nowe otoczenie. Otrzymałem nawet pare ofert z Bliskiego Wschodu, ale wolałem gdzieś w Europie by być bliżej domu. Udało mi się znaleźć pracę w Niemczech, zdzwiwiłem się bardzo ze względu na moją średnią znajomość języka.Jednak szef kuchni postawił na doświadczenie które posiadam. I tak jak pan Rafał opisuje, póki co ha sam nie nastawiam się na zyski. A trzeba przynać że mój obecny szef kuchni to kopalnia przepisów, i mistrzowski fach w gotowaniu. Więc uważam że wyjazd za granice napewno poszerzy horyzonty. Pozdrawiam